Wszyscy w Europie i Polsce martwimy się dzisiaj o wzrost gospodarczy. Po okresie nakręcania koniunktury przez publiczne programy stymulacyjne do gospodarki wróciła stagnacja. Rozwiązanie tego problemu jest tyleż proste do wyartykułowania, co trudne w realizacji. Motorem wzrostu są żywotne firmy. Jeśli wzrostu nie ma, w nich trzeba szukać rozwiązania.
To cudowne urządzenie do generowania wartości dodanej, które nazywamy firmą, może funkcjonować w różnych warunkach. Organizacja gospodarki, dystrybucja zasobów, gospodarcza rola rządów czy systemów finansowych niekiedy różnią się znacząco. W zależności od danego kontekstu instytucjonalnego poziomy wzrostu w jednych krajach odbiegają od poziomów drugich.
Kilka lat temu wybitny amerykański ekonomista William Baumol opisał cztery modele kapitalizmu, które w rzeczywistym świecie rzadko występują w formie czystej. Zwykle w takiej lub innej proporcji są ze sobą zmieszane. Jedne sprzyjają trwałemu wzrostowi gospodarczemu, inne go hamują. Dobra polityka gospodarcza musi bazować na tych pierwszych i walczyć z pokusami tych drugich.
W kapitalizmie kierowanym przez państwo (popularnym w krajach wschodnioazjatyckich) rząd próbuje kierować rynkiem, głównie poprzez wspieranie pewnych branż, które chce uczynić „zwycięzcami”. W takim modelu można bardzo szybko nadganiać zapóźnienia i w Polsce popełniliśmy błąd, nie korzystając z jego zalet po 1989 roku. Jednak im bliżej granicy technologicznej, tym częściej widać, że rząd może zbytnio uzależnić firmy od swojego wsparcia, stać się zakładnikiem nacisków wspieranych grup interesów lub po prostu stanąć w obliczu rewolucji technologicznej, która zniweczy dekady nakładów.
Z kolei w modelu oligarchicznym większość bogactwa oraz władzy – zarówno politycznej, jak i rynkowej – znajduje się w rękach relatywnie niewielkiej grupy osób czy rodzin. Rodzi on duże nierówności, korupcję i opiera się na kontaktach nieformalnych, a nie na zdrowej rywalizacji.
W kapitalizmie wielkich firm to one prowadzą większość znaczącej aktywności gospodarczej. Koncerny mają często olbrzymie zasoby finansowe, rozbudowane działy badań i rozwoju oraz szerokie kanały sprzedaży. Jednak ich problemem jest minimalny poziom przełomowej innowacyjności. Wielkie korporacje wykorzystują efekt skali i nie podejmują ryzyka, bo kierują nimi menedżerowie.
Mechanizmem, który pozwala być w technologicznej czołówce i osiągać duże wartości dodane, jest kapitalizm przedsiębiorców. Tu kluczową rolę odgrywają małe i średnie firmy. Przedsiębiorcy potrafią ryzykować, są bardzo elastyczni i innowacyjni, ale często brakuje im zasobów i skali, które mają wielkie korporacje. Połączenie kapitalizmu wielkich firm i kapitalizmu przedsiębiorców jest zatem złotą receptą na przyspieszenie wzrostu gospodarki.
W pierwszej dekadzie polskiego kapitalizmu po 1989 r. mieliśmy do czynienia głównie z połączeniem nomenklaturowego kapitalizmu oligarchicznego z kapitalizmem wielkich firm państwowych. Po dwóch dekadach polska gospodarka jest raczej połączeniem kapitalizmu wielkich europejskich firm, funkcjonujących w morzu polskiej żywiołowej małej i średniej przedsiębiorczości.
Program na trzecią dekadę to inteligentne publiczne wsparcie dla polskiego biznesu. Imitacja najlepszych standardów w przypadku mniejszych firm, w nadziei, że zrodzi to kiedyś przełomową innowację, oraz wyposażenie tych większych we wsparcie, np. bankowe, pozwalające im osiągnąć globalnie znaczącą skalę.
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
Złota recepta na wzrost
Wszyscy w Europie i Polsce martwimy się dzisiaj o wzrost gospodarczy. Po okresie nakręcania koniunktury przez publiczne programy stymulacyjne do gospodarki wróciła stagnacja. Rozwiązanie tego problemu jest tyleż proste do wyartykułowania, co trudne w realizacji. Motorem wzrostu są żywotne firmy. Jeśli wzrostu nie ma, w nich trzeba szukać rozwiązania.
To cudowne urządzenie do generowania wartości dodanej, które nazywamy firmą, może funkcjonować w różnych warunkach. Organizacja gospodarki, dystrybucja zasobów, gospodarcza rola rządów czy systemów finansowych niekiedy różnią się znacząco. W zależności od danego kontekstu instytucjonalnego poziomy wzrostu w jednych krajach odbiegają od poziomów drugich.
Kilka lat temu wybitny amerykański ekonomista William Baumol opisał cztery modele kapitalizmu, które w rzeczywistym świecie rzadko występują w formie czystej. Zwykle w takiej lub innej proporcji są ze sobą zmieszane. Jedne sprzyjają trwałemu wzrostowi gospodarczemu, inne go hamują. Dobra polityka gospodarcza musi bazować na tych pierwszych i walczyć z pokusami tych drugich.
W kapitalizmie kierowanym przez państwo (popularnym w krajach wschodnioazjatyckich) rząd próbuje kierować rynkiem, głównie poprzez wspieranie pewnych branż, które chce uczynić „zwycięzcami”. W takim modelu można bardzo szybko nadganiać zapóźnienia i w Polsce popełniliśmy błąd, nie korzystając z jego zalet po 1989 roku. Jednak im bliżej granicy technologicznej, tym częściej widać, że rząd może zbytnio uzależnić firmy od swojego wsparcia, stać się zakładnikiem nacisków wspieranych grup interesów lub po prostu stanąć w obliczu rewolucji technologicznej, która zniweczy dekady nakładów.
Z kolei w modelu oligarchicznym większość bogactwa oraz władzy – zarówno politycznej, jak i rynkowej – znajduje się w rękach relatywnie niewielkiej grupy osób czy rodzin. Rodzi on duże nierówności, korupcję i opiera się na kontaktach nieformalnych, a nie na zdrowej rywalizacji.
W kapitalizmie wielkich firm to one prowadzą większość znaczącej aktywności gospodarczej. Koncerny mają często olbrzymie zasoby finansowe, rozbudowane działy badań i rozwoju oraz szerokie kanały sprzedaży. Jednak ich problemem jest minimalny poziom przełomowej innowacyjności. Wielkie korporacje wykorzystują efekt skali i nie podejmują ryzyka, bo kierują nimi menedżerowie.
Mechanizmem, który pozwala być w technologicznej czołówce i osiągać duże wartości dodane, jest kapitalizm przedsiębiorców. Tu kluczową rolę odgrywają małe i średnie firmy. Przedsiębiorcy potrafią ryzykować, są bardzo elastyczni i innowacyjni, ale często brakuje im zasobów i skali, które mają wielkie korporacje. Połączenie kapitalizmu wielkich firm i kapitalizmu przedsiębiorców jest zatem złotą receptą na przyspieszenie wzrostu gospodarki.
W pierwszej dekadzie polskiego kapitalizmu po 1989 r. mieliśmy do czynienia głównie z połączeniem nomenklaturowego kapitalizmu oligarchicznego z kapitalizmem wielkich firm państwowych. Po dwóch dekadach polska gospodarka jest raczej połączeniem kapitalizmu wielkich europejskich firm, funkcjonujących w morzu polskiej żywiołowej małej i średniej przedsiębiorczości.
Program na trzecią dekadę to inteligentne publiczne wsparcie dla polskiego biznesu. Imitacja najlepszych standardów w przypadku mniejszych firm, w nadziei, że zrodzi to kiedyś przełomową innowację, oraz wyposażenie tych większych we wsparcie, np. bankowe, pozwalające im osiągnąć globalnie znaczącą skalę.
Źródło: Forbes. Czytaj dalej…
Autor
Jan Filip Staniłko
Były ekspert w dziedzinie Ekonomia polityczna