Jeszcze przed przejęciem wszystkich połączeń w regionie przez Koleje Śląskie wspominałem, że mamy do czynienia ze zderzeniem dwóch przeciwstawnych trendów. Z jednej strony były wielkie nadzieje na lepszą kolej, a z drugiej rzeczywiste trudności ze skompletowaniem odpowiedniego taboru. Dzisiejsze wydarzenia wskazują na to, że te nadzieje zostały zawiedzione.
Eksperyment się nie udał mimo tego, że przewoźnikow zgromadził wystarczającą ilość taboru. Jeszcze w zeszły piątek na przejeździe kolejowym w Wielkopolsce widziałem, jak szynobus w barwach KŚ zmierzał na Śląsk. Widać więc, że ten tabor był ściągany praktycznie na ostatnią chwilę.
W tym całym nieszczęściu Koleje Śląskie mają duże szczęście z tym, że Grupa PKP zechciała im pomóc. Nie potraktowała ich jako konkurenta. Pamiętamy, że PKP Intercity na Śląsk skierowały więcej swoich wagonów, a PKP Cargo posiada na wszelki wypadek w rezerwie lokomotywy. Gdyby nie to, obecna sytuacja byłaby jeszcze gorsza.
Martwi mnie, że KŚ nie starały się sprowadzić taboru z wiarygodnych źródeł np. z zagranicy. Głównie mam na myśli szynobusy. Wczoraj dotarła do mnie informacja, że większość posiadanych przez przewoźnika szynobusów nie jeździła. Problem z pozyskaniem taboru występuje wszędzie. Boryka się z nim np. niemiecki przewoźnik ODEG, który też nie ma wystarczającej liczby pojazdów. Musi je wynajmować. W Niemczech jednak tego taboru jest pod dostatkiem, zarówno u konkurencyjnych spółek, jak i firm zajmujących się leasingiem. W warunkach polskich siła tego leasingu jest niewielka. Przykładem jest właśnie kwestia pozyskania przez KŚ szynobusów.
Przynajmniej w najbliższych miesiącach ten niedobry start będzie ciążył na przewoźniku. Obecnie jakimś wyjściem jest ustawienie stewardów na najważniejszych stacjach oraz rzetelna informacja o utrudnieniach i alternatywnych połączeniach. Należałoby uruchomić w razie potrzeby komunikację autobusową a przy tym zadbać, aby to były autobusy wygodne a nie typu „złom”. Najgorsza byłaby sytuacja, w której ludzie odwróciliby się od Kolei Śląskich. Transport szynowy i tak podlega ogromnej presji ze strony transportu drogowego.
Życzę Kolejom Śląskim, aby szybko uporały się z całym tym problemem i jednocześnie żałuję, że ten sprint, czyli wprowadzenie w tak ekspresowym tempie nowego przewoźnika na tory, już na samym początku się nie udał.
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
Nieudany eksperyment
Jeszcze przed przejęciem wszystkich połączeń w regionie przez Koleje Śląskie wspominałem, że mamy do czynienia ze zderzeniem dwóch przeciwstawnych trendów. Z jednej strony były wielkie nadzieje na lepszą kolej, a z drugiej rzeczywiste trudności ze skompletowaniem odpowiedniego taboru. Dzisiejsze wydarzenia wskazują na to, że te nadzieje zostały zawiedzione.
Eksperyment się nie udał mimo tego, że przewoźnikow zgromadził wystarczającą ilość taboru. Jeszcze w zeszły piątek na przejeździe kolejowym w Wielkopolsce widziałem, jak szynobus w barwach KŚ zmierzał na Śląsk. Widać więc, że ten tabor był ściągany praktycznie na ostatnią chwilę.
W tym całym nieszczęściu Koleje Śląskie mają duże szczęście z tym, że Grupa PKP zechciała im pomóc. Nie potraktowała ich jako konkurenta. Pamiętamy, że PKP Intercity na Śląsk skierowały więcej swoich wagonów, a PKP Cargo posiada na wszelki wypadek w rezerwie lokomotywy. Gdyby nie to, obecna sytuacja byłaby jeszcze gorsza.
Martwi mnie, że KŚ nie starały się sprowadzić taboru z wiarygodnych źródeł np. z zagranicy. Głównie mam na myśli szynobusy. Wczoraj dotarła do mnie informacja, że większość posiadanych przez przewoźnika szynobusów nie jeździła. Problem z pozyskaniem taboru występuje wszędzie. Boryka się z nim np. niemiecki przewoźnik ODEG, który też nie ma wystarczającej liczby pojazdów. Musi je wynajmować. W Niemczech jednak tego taboru jest pod dostatkiem, zarówno u konkurencyjnych spółek, jak i firm zajmujących się leasingiem. W warunkach polskich siła tego leasingu jest niewielka. Przykładem jest właśnie kwestia pozyskania przez KŚ szynobusów.
Przynajmniej w najbliższych miesiącach ten niedobry start będzie ciążył na przewoźniku. Obecnie jakimś wyjściem jest ustawienie stewardów na najważniejszych stacjach oraz rzetelna informacja o utrudnieniach i alternatywnych połączeniach. Należałoby uruchomić w razie potrzeby komunikację autobusową a przy tym zadbać, aby to były autobusy wygodne a nie typu „złom”. Najgorsza byłaby sytuacja, w której ludzie odwróciliby się od Kolei Śląskich. Transport szynowy i tak podlega ogromnej presji ze strony transportu drogowego.
Życzę Kolejom Śląskim, aby szybko uporały się z całym tym problemem i jednocześnie żałuję, że ten sprint, czyli wprowadzenie w tak ekspresowym tempie nowego przewoźnika na tory, już na samym początku się nie udał.
Źródło: Kurier Kolejowy. Czytaj dalej…
Autor
dr Michał Beim