Okres ostatnich kilkudziesięciu lat to czas, kiedy bardzo niewiele działo się w zakresie inwestycji w reprezentacyjne obiekty piłki nożnej. Najbliższe piłkarskie mistrzostwa Europy Euro 2012, których Polska będzie współorganizatorem, oraz wymogi licencyjne związane z infrastrukturą stawiane przez organizacje piłkarskie sprawiły, że w kilku miastach przystąpiono do poważnych, a co za tym idzie bardzo kosztownych działań inwestycyjnych, tj. budowy nowych stadionów lub gruntownej modernizacji już istniejących.
Wydatki na inwestycje finansowane są ze środków publicznych (budżet państwa, jednostki samorządu terytorialnego) choć podmioty korzystające ze stadionów mają funkcjonować w formie spółek akcyjnych (zgodnie z ustawą o sporcie kwalifikowanym), których akcjonariuszami jedynie sporadycznie są podmioty sektora finansów publicznych. Wśród klubów znajdujących się na liście uczestników rozgrywek ekstraklasy w sezonie 2008/2009 takimi są tylko Cracovia i Śląsk Wrocław.
Tym samym, model przyjęty w Polsce jest odwzorowaniem rozwiązania funkcjonującego we Włoszech, gdzie jednostki samorządu są właścicielami obiektów, z których to kluby korzystają na podstawie odpowiednich umów. Przeciwieństwem modelu włoskiego jest model angielski, który charakteryzuje budowanie i utrzymywanie obiektów (stadion stanowi jednocześnie centrum handlowo-rozrywkowe) przez spółki akcyjne, będące właścicielami klubów.
Przyjrzyjmy się jednemu z aspektów modelu włoskiego. W największych miastach Italii, tj. w Rzymie, Mediolanie czy Turynie, istnieją po dwie występujące w najwyższej klasie rozgrywkowej drużyny, które jednak pomimo animozji pomiędzy ich kibicami a nierzadko również działaczami, występują na jednym, miejskim obiekcie. Mało tego, na tych stadionach w największych miastach często gości reprezentacja narodowa, a obiekty w Rzymie i Mediolanie należały do kluczowych podczas rozgrywanych w roku 1990 mistrzostw świata.
Biorąc pod uwagę powyższe, retorycznym wydaje się pytanie czy Warszawie potrzebne są dwa stadiony, jeden – tzw. Narodowy, który zakładanym kosztem półtora miliarda złotych sfinansuje państwo, oraz drugi, gdzie wydatki przekraczające 350 milionów złotych maja ponieść władze stolicy, czyli de facto podatnicy, dla piłkarzy Legii. Trudno zakładać optymalny plan biznesowy wykorzystania poza mistrzostwami Stadionu Narodowego bez przychodów z meczy budzących duże zainteresowanie kibiców, a takimi powinny być występy piłkarzy Legii lub innej warszawskiej drużyny z tradycjami, czyli Polonii.
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
Czy Warszawę stać na dwa stadiony?
Okres ostatnich kilkudziesięciu lat to czas, kiedy bardzo niewiele działo się w zakresie inwestycji w reprezentacyjne obiekty piłki nożnej. Najbliższe piłkarskie mistrzostwa Europy Euro 2012, których Polska będzie współorganizatorem, oraz wymogi licencyjne związane z infrastrukturą stawiane przez organizacje piłkarskie sprawiły, że w kilku miastach przystąpiono do poważnych, a co za tym idzie bardzo kosztownych działań inwestycyjnych, tj. budowy nowych stadionów lub gruntownej modernizacji już istniejących.
Wydatki na inwestycje finansowane są ze środków publicznych (budżet państwa, jednostki samorządu terytorialnego) choć podmioty korzystające ze stadionów mają funkcjonować w formie spółek akcyjnych (zgodnie z ustawą o sporcie kwalifikowanym), których akcjonariuszami jedynie sporadycznie są podmioty sektora finansów publicznych. Wśród klubów znajdujących się na liście uczestników rozgrywek ekstraklasy w sezonie 2008/2009 takimi są tylko Cracovia i Śląsk Wrocław.
Tym samym, model przyjęty w Polsce jest odwzorowaniem rozwiązania funkcjonującego we Włoszech, gdzie jednostki samorządu są właścicielami obiektów, z których to kluby korzystają na podstawie odpowiednich umów. Przeciwieństwem modelu włoskiego jest model angielski, który charakteryzuje budowanie i utrzymywanie obiektów (stadion stanowi jednocześnie centrum handlowo-rozrywkowe) przez spółki akcyjne, będące właścicielami klubów.
Przyjrzyjmy się jednemu z aspektów modelu włoskiego. W największych miastach Italii, tj. w Rzymie, Mediolanie czy Turynie, istnieją po dwie występujące w najwyższej klasie rozgrywkowej drużyny, które jednak pomimo animozji pomiędzy ich kibicami a nierzadko również działaczami, występują na jednym, miejskim obiekcie. Mało tego, na tych stadionach w największych miastach często gości reprezentacja narodowa, a obiekty w Rzymie i Mediolanie należały do kluczowych podczas rozgrywanych w roku 1990 mistrzostw świata.
Biorąc pod uwagę powyższe, retorycznym wydaje się pytanie czy Warszawie potrzebne są dwa stadiony, jeden – tzw. Narodowy, który zakładanym kosztem półtora miliarda złotych sfinansuje państwo, oraz drugi, gdzie wydatki przekraczające 350 milionów złotych maja ponieść władze stolicy, czyli de facto podatnicy, dla piłkarzy Legii. Trudno zakładać optymalny plan biznesowy wykorzystania poza mistrzostwami Stadionu Narodowego bez przychodów z meczy budzących duże zainteresowanie kibiców, a takimi powinny być występy piłkarzy Legii lub innej warszawskiej drużyny z tradycjami, czyli Polonii.
Autor
Maciej Rapkiewicz
Były ekspert w dziedzinie Finanse publiczne