Żory stały się jednym z pierwszych miast w Polsce, które wprowadziły bezpłatną komunikację miejską. W ślad za nimi poszedł Lubin – poinformował portalsamorzadowy.pl. Czy darmowa komunikacja miejska ma szansę pojawić się w kolejnych miastach?
– Bezpłatna komunikacja miejska może z powodzeniem być wprowadzana w miastach do 50 – góra 80 – tys. mieszkańców. Wynika to z faktu, że koszty operacyjne (druku, dystrybucji i kontroli biletów) w mniejszych miejscowościach są nieproporcjonalnie duże, zaś wpływy stosunkowo niewielkie – przekonuje w rozmowie z naszym portalem dr Michał Beim, ekspert Instytutu Sobieskiego w obszarze miasto i transport.
Jego zdaniem wynika to z faktu, że takie miasta są z reguły małe także pod względem powierzchni. Wystarczą np. 3 km, by przejechać je całe. Wówczas komunikacja zbiorowa w takich miejscowościach przegrywa konkurencję z ruchem pieszym, rowerowym czy samochodowym. A z samej komunikacji publicznej korzystają z reguły tylko osoby uprawnione do ulg zbiorowych: dzieci czy seniorzy.
– Wobec tego pozbawione jest racjonalnego sensu drukowanie i dystrybucja biletów na taką komunikację – uważa ekspert Instytutu Sobieskiego. – Pokrywa to z trudem ponoszone przez samorządy koszty operacyjne. Natomiast w dużych miastach, np. w Poznaniu, wpływy ze sprzedawanych biletów wynoszą rocznie ok. 100 kilkadziesiąt milionów zł. Zaś to pokrywa w 40-50 proc. wydatki ponoszone przez takie miejscowości na transport zbiorowy. Jeśli nawet uwzględnimy koszty operacyjne (kolejne kilkanaście mln zł): sprzedaży biletów, ich dystrybucji, marży dla handlowców, kontrolerów biletów – łączne przychody z tego tytułu są dla miast dość pokaźne.
– Za uzyskane z tego tytułu środki można dokonać zakupu np. znaczącej ilości autobusów przegubowych – zauważa Michał Beim. – W dużych miastach lepiej więc nowych klientów transportu zbiorowego pozyskiwać atrakcyjną ofertą, np. zakupem nowoczesnego, czystego i szybkiego taboru. Takie autobusy powinny przy tym jeździć w miarę szybko i często. Wygląda to zupełnie inaczej w małych miastach, gdzie niemal wszędzie można dojść na piechotę w 15 min., a autobusy jeżdżą najczęściej co pół godziny.
Zdaniem eksperta w takich okolicznościach trudno się spodziewać gigantycznych tłumów w jeżdżących autobusach.
– Można mówić zatem o pewnym wyczuciu i wyniku podejmowania decyzji politycznych przez samorządy – twierdzi Michał Beim. – Warto wprowadzić bezpłatną komunikację miejską, gdy występuje problem ze zbyt dużym ruchem samochodowym, a jednocześnie chce się nakłonić mieszkańców do korzystania z autobusów. Ma to jednak – jak wspomniałem – sens tylko w miastach nie większych niż 50-80 tysięcznych. W dużych aglomeracjach bowiem ponoszone byłyby zbyt duże koszty obsługi takiego transportu.
Ekspert twierdzi, że wolałby, by w takich miastach, jak Warszawa, Poznań czy Wrocław, zamiast bezpłatnej komunikacji, lepiej zwiększyć nakłady inwestycyjne na jej rozwój. Np. poprzez remonty torowisk, zakup nowych tramwajów (nowe kosztują 6-8 mln zł za sztukę), zbudowanie nowych wiat przystankowych, ławek, wdrożenia nowoczesnego systemu informacji pasażerskiej.
– W dużych miastach, co ważne, nie należy też przesadzać ze zbyt wysokimi cenami biletów komunikacji. Powoduje to bowiem odpływ od niej dużej części pasażerów – uważa na zakończenie ekpert Instytutu Sobieskiego.
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
Bezpłatna komunikacja
Żory stały się jednym z pierwszych miast w Polsce, które wprowadziły bezpłatną komunikację miejską. W ślad za nimi poszedł Lubin – poinformował portalsamorzadowy.pl. Czy darmowa komunikacja miejska ma szansę pojawić się w kolejnych miastach?
– Bezpłatna komunikacja miejska może z powodzeniem być wprowadzana w miastach do 50 – góra 80 – tys. mieszkańców. Wynika to z faktu, że koszty operacyjne (druku, dystrybucji i kontroli biletów) w mniejszych miejscowościach są nieproporcjonalnie duże, zaś wpływy stosunkowo niewielkie – przekonuje w rozmowie z naszym portalem dr Michał Beim, ekspert Instytutu Sobieskiego w obszarze miasto i transport.
Jego zdaniem wynika to z faktu, że takie miasta są z reguły małe także pod względem powierzchni. Wystarczą np. 3 km, by przejechać je całe. Wówczas komunikacja zbiorowa w takich miejscowościach przegrywa konkurencję z ruchem pieszym, rowerowym czy samochodowym. A z samej komunikacji publicznej korzystają z reguły tylko osoby uprawnione do ulg zbiorowych: dzieci czy seniorzy.
– Wobec tego pozbawione jest racjonalnego sensu drukowanie i dystrybucja biletów na taką komunikację – uważa ekspert Instytutu Sobieskiego. – Pokrywa to z trudem ponoszone przez samorządy koszty operacyjne. Natomiast w dużych miastach, np. w Poznaniu, wpływy ze sprzedawanych biletów wynoszą rocznie ok. 100 kilkadziesiąt milionów zł. Zaś to pokrywa w 40-50 proc. wydatki ponoszone przez takie miejscowości na transport zbiorowy. Jeśli nawet uwzględnimy koszty operacyjne (kolejne kilkanaście mln zł): sprzedaży biletów, ich dystrybucji, marży dla handlowców, kontrolerów biletów – łączne przychody z tego tytułu są dla miast dość pokaźne.
– Za uzyskane z tego tytułu środki można dokonać zakupu np. znaczącej ilości autobusów przegubowych – zauważa Michał Beim. – W dużych miastach lepiej więc nowych klientów transportu zbiorowego pozyskiwać atrakcyjną ofertą, np. zakupem nowoczesnego, czystego i szybkiego taboru. Takie autobusy powinny przy tym jeździć w miarę szybko i często. Wygląda to zupełnie inaczej w małych miastach, gdzie niemal wszędzie można dojść na piechotę w 15 min., a autobusy jeżdżą najczęściej co pół godziny.
Zdaniem eksperta w takich okolicznościach trudno się spodziewać gigantycznych tłumów w jeżdżących autobusach.
– Można mówić zatem o pewnym wyczuciu i wyniku podejmowania decyzji politycznych przez samorządy – twierdzi Michał Beim. – Warto wprowadzić bezpłatną komunikację miejską, gdy występuje problem ze zbyt dużym ruchem samochodowym, a jednocześnie chce się nakłonić mieszkańców do korzystania z autobusów. Ma to jednak – jak wspomniałem – sens tylko w miastach nie większych niż 50-80 tysięcznych. W dużych aglomeracjach bowiem ponoszone byłyby zbyt duże koszty obsługi takiego transportu.
Ekspert twierdzi, że wolałby, by w takich miastach, jak Warszawa, Poznań czy Wrocław, zamiast bezpłatnej komunikacji, lepiej zwiększyć nakłady inwestycyjne na jej rozwój. Np. poprzez remonty torowisk, zakup nowych tramwajów (nowe kosztują 6-8 mln zł za sztukę), zbudowanie nowych wiat przystankowych, ławek, wdrożenia nowoczesnego systemu informacji pasażerskiej.
– W dużych miastach, co ważne, nie należy też przesadzać ze zbyt wysokimi cenami biletów komunikacji. Powoduje to bowiem odpływ od niej dużej części pasażerów – uważa na zakończenie ekpert Instytutu Sobieskiego.
Źródło: Biznes Alert. Czytaj dalej…
Autor
dr Michał Beim