Kilka lat temu zwycięstwo Trumpa zradykalizowało prawicę w Europie. Teraz sukces Bidena ośmieli lewicę.
Po wtargnięciu zwolenników Donalda Trumpa na Kapitol liberalne media nie skupiły się na problemie słabego jego zabezpieczenia i na tym, jak należałoby poprawić działania służb w przyszłości. Zamiast tego wykorzystano okazję do rozprawienia się z Trumpem i jego zwolennikami. Joe Biden określił ich mianem terrorystów, a więc wyrzucił poza nawias demokratycznej polityki.
Wielu socjologów amerykańskich podejmuje problem zanikającej klasy średniej w USA, która była podstawą stabilności tej demokracji. Kryzysy zdrowotny i gospodarczy zwiększyły radykalizację po obu stronach spektrum politycznego. Protesty lewicy i prawicy nie są traktowane tą samą miarą przez liberalny establishment i powiązane z nim media. Gwałtowne wystąpienia BLM lub Antify legitymizowano, a zwolenników Trumpa odsądzano od czci i wiary. Sukces Bidena wynika m.in. z ofensywy progresywnej lewicy i jej wsparcia przez liberalne elity, co do pewnego stopnia czyni prezydenta-elekta zakładnikiem ekstremistycznych sił w jego obozie.
Kilka lat temu sukces Trumpa zradykalizował prawicę w Europie, tak samo kontrofensywa Bidena i progresywnej lewicy będzie teraz ośmielała zbliżonych programowo polityków na Starym Kontynencie. W studiach europejskich wskazuje się na trzy etapy rozwoju integracji. W pierwszym jej postępy były możliwe dzięki ich oddzieleniu od polityki wyborczej w państwach członkowskich, co już w 1970 r. określono mianem „zezwalającego konsensusu”. Jednak trwałe odpolitycznienie spraw europejskich było niemożliwe, biorąc pod uwagę rosnący deficyt demokratyczny UE. Referenda w sprawie konstytucji europejskiej oraz kryzys w strefie euro doprowadziły do „przebudzenia giganta”, jak to określił Peter Mair, a więc lawinowego zainteresowania integracją ze strony wyborców. W ten sposób rozpoczęła się druga faza integracji, polegająca na upolitycznieniu spraw europejskich. Właśnie ze względu na upolitycznienie kryzysu migracyjnego wśród wyborców trudno jest do dzisiaj uporać się z tym problemem. Jednocześnie wśród elit europejskich narastało przekonanie, że rozwiązania antykryzysowe blokują środowiska konserwatywne i eurosceptyczne.
Dlatego trzecia faza integracji jest odpowiedzią elit proeuropejskich na zakłócanie postępów integracji. Lekarstwem ma być jeszcze większe upolitycznienie, a dokładnie mobilizacja wyborców proeuropejskich wokół liberalnych i lewicowych wartości. Głównym orężem kontrofensywy jest ideologizacja projektu europejskiego, a doświadczenia amerykańskiej lewicy mogą być tutaj cenną wskazówką. Według Michaela Zürna osią sporu w UE staje się podział na zwolenników kosmopolityzmu, a politykami odnoszącymi się do nadrzędnej roli narodowej wspólnoty.
Kontrofensywa środowisk lewicowych odnosi się do polityki tożsamościowej, co niekiedy publicyści nazywają „wojną kulturową”. Chodzi o pobudzenie identyfikacji europejskiej poprzez odniesienie do kategorii „swój” i „obcy”. Wspomniana ofensywa przyniosła zwycięstwo na grudniowym szczycie Rady Europejskiej, gdzie wprowadzono mechanizm sankcji finansowych za łamanie wartości UE. Sukces Bidena jeszcze bardziej uskrzydli radykałów lewicowych w Europie.
Będzie to zapewne miało kilka poważnych konsekwencji dla procesów integracyjnych. Spór wokół praworządności ma szansę się pogłębić, podobnie jak polaryzacja polityczna. Tworzy to warunki dalszej destabilizacji projektu europejskiego. W ten sposób staje się on jeszcze bardziej wrażliwy na ingerencję przez konkurentów geopolitycznych ze Wschodu. Obok wspierania przez nich skrajnej prawicy należy się liczyć z podobnymi działaniami na rzecz radykalnej lewicy. Ideologizacja UE będzie też ograniczać pragmatyzm działania wobec kolejnych kryzysów. Innym skutkiem będzie rosnące upolitycznienie unijnej technokracji i sądownictwa.
Rosnące upolitycznienie nie rozwiązuje problemu deficytu demokratycznego w UE. W procesach decyzyjnych dominują bowiem największe państwa członkowskie, a nie PE lub parlamenty narodowe. Ponadto, rosnąca ideologizacja spraw europejskich prowadzi do zaniku tolerancji w Europie i do ograniczenia dyskursu publicznego, co niszczy demokrację. Tuż po wejściu demonstrantów do amerykańskiego parlamentu pojawiły się głosy w mediach europejskich nawołujące do rozprawienia się z lokalnymi radykałami prawicowymi, a przynajmniej wprowadzenia ograniczeń dla ich działalności politycznej w internecie. Zarządzanie Unią w sytuacji tak silnych emocji jest zadaniem niełatwym nawet dla największych państw, co pokazał przykład niedawnej prezydencji niemieckiej. Rosnąca polaryzacja może więc rozsadzić projekt integracyjny, tym bardziej że także w Europie klasa średnia się stopniowo kurczy.
Socjolog, politolog i historyk. Wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego. Specjalizuje się w analizie polityk gospodarczych w UE i w państwach członkowskich, a także w zarządzaniu publicznym, geoekonomii, europeizacji i myśli teoretycznej dotyczącej integracji europejskiej. Ostatnio opublikował: „Pokryzysowa Europa” (PISM 2018). Stypendysta Uniwersytetu w Oxfordzie, Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego we Florencji, Uniwersytetu Yale, Uniwersytetu Georgetown, a także instytutu Nauk Społecznych im. Max’a Planck’a w Kolonii.
This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
Zmiana administracji w USA. Ofensywa radykałów
Kilka lat temu zwycięstwo Trumpa zradykalizowało prawicę w Europie. Teraz sukces Bidena ośmieli lewicę.
Po wtargnięciu zwolenników Donalda Trumpa na Kapitol liberalne media nie skupiły się na problemie słabego jego zabezpieczenia i na tym, jak należałoby poprawić działania służb w przyszłości. Zamiast tego wykorzystano okazję do rozprawienia się z Trumpem i jego zwolennikami. Joe Biden określił ich mianem terrorystów, a więc wyrzucił poza nawias demokratycznej polityki.
Wielu socjologów amerykańskich podejmuje problem zanikającej klasy średniej w USA, która była podstawą stabilności tej demokracji. Kryzysy zdrowotny i gospodarczy zwiększyły radykalizację po obu stronach spektrum politycznego. Protesty lewicy i prawicy nie są traktowane tą samą miarą przez liberalny establishment i powiązane z nim media. Gwałtowne wystąpienia BLM lub Antify legitymizowano, a zwolenników Trumpa odsądzano od czci i wiary. Sukces Bidena wynika m.in. z ofensywy progresywnej lewicy i jej wsparcia przez liberalne elity, co do pewnego stopnia czyni prezydenta-elekta zakładnikiem ekstremistycznych sił w jego obozie.
Kilka lat temu sukces Trumpa zradykalizował prawicę w Europie, tak samo kontrofensywa Bidena i progresywnej lewicy będzie teraz ośmielała zbliżonych programowo polityków na Starym Kontynencie. W studiach europejskich wskazuje się na trzy etapy rozwoju integracji. W pierwszym jej postępy były możliwe dzięki ich oddzieleniu od polityki wyborczej w państwach członkowskich, co już w 1970 r. określono mianem „zezwalającego konsensusu”. Jednak trwałe odpolitycznienie spraw europejskich było niemożliwe, biorąc pod uwagę rosnący deficyt demokratyczny UE. Referenda w sprawie konstytucji europejskiej oraz kryzys w strefie euro doprowadziły do „przebudzenia giganta”, jak to określił Peter Mair, a więc lawinowego zainteresowania integracją ze strony wyborców. W ten sposób rozpoczęła się druga faza integracji, polegająca na upolitycznieniu spraw europejskich. Właśnie ze względu na upolitycznienie kryzysu migracyjnego wśród wyborców trudno jest do dzisiaj uporać się z tym problemem. Jednocześnie wśród elit europejskich narastało przekonanie, że rozwiązania antykryzysowe blokują środowiska konserwatywne i eurosceptyczne.
Dlatego trzecia faza integracji jest odpowiedzią elit proeuropejskich na zakłócanie postępów integracji. Lekarstwem ma być jeszcze większe upolitycznienie, a dokładnie mobilizacja wyborców proeuropejskich wokół liberalnych i lewicowych wartości. Głównym orężem kontrofensywy jest ideologizacja projektu europejskiego, a doświadczenia amerykańskiej lewicy mogą być tutaj cenną wskazówką. Według Michaela Zürna osią sporu w UE staje się podział na zwolenników kosmopolityzmu, a politykami odnoszącymi się do nadrzędnej roli narodowej wspólnoty.
Kontrofensywa środowisk lewicowych odnosi się do polityki tożsamościowej, co niekiedy publicyści nazywają „wojną kulturową”. Chodzi o pobudzenie identyfikacji europejskiej poprzez odniesienie do kategorii „swój” i „obcy”. Wspomniana ofensywa przyniosła zwycięstwo na grudniowym szczycie Rady Europejskiej, gdzie wprowadzono mechanizm sankcji finansowych za łamanie wartości UE. Sukces Bidena jeszcze bardziej uskrzydli radykałów lewicowych w Europie.
Będzie to zapewne miało kilka poważnych konsekwencji dla procesów integracyjnych. Spór wokół praworządności ma szansę się pogłębić, podobnie jak polaryzacja polityczna. Tworzy to warunki dalszej destabilizacji projektu europejskiego. W ten sposób staje się on jeszcze bardziej wrażliwy na ingerencję przez konkurentów geopolitycznych ze Wschodu. Obok wspierania przez nich skrajnej prawicy należy się liczyć z podobnymi działaniami na rzecz radykalnej lewicy. Ideologizacja UE będzie też ograniczać pragmatyzm działania wobec kolejnych kryzysów. Innym skutkiem będzie rosnące upolitycznienie unijnej technokracji i sądownictwa.
Rosnące upolitycznienie nie rozwiązuje problemu deficytu demokratycznego w UE. W procesach decyzyjnych dominują bowiem największe państwa członkowskie, a nie PE lub parlamenty narodowe. Ponadto, rosnąca ideologizacja spraw europejskich prowadzi do zaniku tolerancji w Europie i do ograniczenia dyskursu publicznego, co niszczy demokrację. Tuż po wejściu demonstrantów do amerykańskiego parlamentu pojawiły się głosy w mediach europejskich nawołujące do rozprawienia się z lokalnymi radykałami prawicowymi, a przynajmniej wprowadzenia ograniczeń dla ich działalności politycznej w internecie. Zarządzanie Unią w sytuacji tak silnych emocji jest zadaniem niełatwym nawet dla największych państw, co pokazał przykład niedawnej prezydencji niemieckiej. Rosnąca polaryzacja może więc rozsadzić projekt integracyjny, tym bardziej że także w Europie klasa średnia się stopniowo kurczy.
Źródło: Zmiana administracji w USA. Ofensywa radykałów – Rzecz o polityce – rp.pl
Autor
prof. Tomasz G. Grosse
Socjolog, politolog i historyk. Wykładowca Uniwersytetu Warszawskiego. Specjalizuje się w analizie polityk gospodarczych w UE i w państwach członkowskich, a także w zarządzaniu publicznym, geoekonomii, europeizacji i myśli teoretycznej dotyczącej integracji europejskiej. Ostatnio opublikował: „Pokryzysowa Europa” (PISM 2018). Stypendysta Uniwersytetu w Oxfordzie, Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego we Florencji, Uniwersytetu Yale, Uniwersytetu Georgetown, a także instytutu Nauk Społecznych im. Max’a Planck’a w Kolonii.